Zegar z Pałacem i laleczkami. Asamblaż. Maryla Weiss. XXI wiek.

600,00 zł
Brutto

Sama nazywa swą sztukę absurdalną, sposobem na oswojenie i organizację przestrzeni. Jej „dzieła” często powstają z rzeczy znalezionych na śmietniku, nikomu niepotrzebnych. Zderza je ze sobą nadając im zupełnie nowe znaczenia. Tworzy kolaże i asamblaże żeby trzymać się fachowych terminów.

Trochę trudno przedstawić mi twórczość Maryli Weiss i to z kilku powodów. Po pierwsze jej sztuka czy może bardziej na miejscu byłby termin działania artystyczne wymykają się normom i klasyfikacji. Po drugie Marylę znam osobiście co zawsze zakłóca obiektywny osąd artysty.

Marylę poznałem na początku mojej drogi handlarza starociami. Było to wiele, wiele lat temu gdy jeszcze handlowałem żelazkami, zegarami, moździerzami i kolorowymi szkiełkami. Mniej więcej w tym samym czasie zaczynał mój kolega Marek. Marek był świetnym człowiekiem niestety jego wrażliwość artystyczna była znikoma a mówiąc obrazowo Marek był chłopem żywcem oderwanym od pługa i przeniesionym na warszawski bazar. W swych wiejskich peregrynacjach Marek natrafił na bloczek suporexu, popularnego wówczas materiału budowlanego. Bloczek był z grubsza ociosany w kształt przypominający nieco niedźwiedzia. Ktoś Markowi powiedział, że to jest wielka sztuka więc on wymyślił horrendalną cenę, mogła to być wartość 50 mosiężnych, starych żelazek, bo przecież nawet prosty chłop wiedział, że prawdziwa sztuka musi kosztować. Podśmiewaliśmy się z Marka do czasu aż na Kole pojawiła się Maryla i misia kupiła, wbijając Marka w dumę, nas w konsternację a sama zyskując szacunek i sławę osoby ekscentrycznej.

Opowiedziałem tę anegdotę, żeby zobrazować stosunek Maryli do sztuki. Nie traktuje jej śmiertelnie poważnie. Dla niej sztuka to ulotne przemijające zjawisko, bardziej kwestia chwili i nastroju niż efekt długich przemyśleń i koncepcji artystycznych.

Sama nazywa swą sztukę absurdalną, sposobem na oswojenie i organizację przestrzeni. Jej „dzieła” często powstają z rzeczy znalezionych na śmietniku, nikomu niepotrzebnych. Zderza je ze sobą nadając im zupełnie nowe znaczenia. Tworzy kolaże i asamblaże żeby trzymać się fachowych terminów.

Dziś Maryla publikuje swe prace głównie w internecie, w mediach społecznościowych, dla garstki przyjaciół i fanów.

Choć nie zawsze tak było. Maryla Weiss skończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Tytuł z konserwacji rzeźby obroniła w pracowni profesora Adama Romana. Współpracowała z warszawskimi galeriami Graże i Milano, z Fundacją Atelier gdzie pokazywała swą sztukę na indywidualnych wystawach.

Wśród pasji Maryli należy wymienić fotografię. Fotografuje codziennie, podpatrując, dokumentując, przetwarzając rzeczywistość na swój sposób. „Po mojemu” tak brzmiał tytuł jednej z wystaw jej fotografii. Bohaterami zdjęć są często koty, kolejna wielka miłość Maryli. Przez cztery lata była redaktorem naczelnym czasopisma Kocie sprawy.

Tytuł jest mocno mylący. To nie zegar. Może jedynie skrzynka po zegarze ale i to nie jest pewne. Za kukułkę robią dwie laleczki, nie wiedzieć czemu wyskakujące z boku skrzyneczki. Jednak upływający tu czas wyraźnie tu widać. Mnie instalacja kojarzy się z wiejskim monidłem przeniesionym na współczesny grunt. Spoglądając za szybkę widzimy Pałac Kultury, który choćby był nie wiem jak opluwany i wyszydzany pozostaje symbolem stolicy. Tkwi w naszej świadomości, zajmuje centralny plac Warszawy, puszy się niby oleodruk na środku ściany. Ale podobno o gustach się nie dyskutuje. Maryla ma rację. Jej sztuka jest absurdalna.

Skrzyneczka ma 24 cm wysokości, 18 cm szerokości i 10 cm głębokości. Gdy klapka jest otwarta szerokość wynosi 29 cm.               

Specyficzne kody