- today
- perm_identity Andrzej Miedziński
- label Aktualności
- favorite 0 polubień
- remove_red_eye 3571 odwiedzin
Rene Magritte, belgijski surrealista powiedział kiedyś, że ludzie szukający symbolicznych znaczeń w jego pracach, nie rozumieją poezji i tajemnicy, które nieodłącznie przynależą do jego obrazów. Tyle tylko, że dzieło sztuki jest konkretnym bytem fizycznym. Patrząc na nie machinalnie zadajemy sobie pytanie. Co to jest ? Co ja widzę ? Jeśli nie rozumiem, automatycznie powstaje kolejne o intencje i zamierzenia artysty. Tym bardziej w przypadku dzieła surrealisty.
Nieduża rzeźba Savadora Dali jest zatytułowana „La Clef”. Klucz. Zapewne taki tytuł nadał jej sam autor. Przedstawia natomiast jeśli mnie wzrok nie myli zarys kobiecej sylwetki ubranej w długą balową suknię, za którą ciągnie się okazały tren. Głowę kobiety umownie tworzy pusta przestrzeń, okolona rodzajem szala czy szarfy. Gdzie tu więc klucz ?
Odpowiedzi moim zdaniem należy szukać w życiu artysty. A ściślej mówiąc w znaczeniu kobiet w jego życiu. One były zawsze kluczem, który uruchamiał wyobraźnię i niespożyte pokłady fantazji i inwencji twórczej. To one, bo były przecież inne, nie tylko najbardziej znana Gala, były pierwszymi krytykami jego dzieł. To one były zawsze jedynym stałym punktem odniesienia w jego życiu. Salvator Dali, ze swymi dewiacjami, także seksualnymi, niepohamowanym temperamentem, wybujałym ego, szaloną ambicją potrzebował opoki, skały, o którą mógł się oprzeć. Nieodmiennie była nią najbliższa mu osoba. Kobieta. Klucz do jego twórczości.