SZTYKAJ ODKRYWA NOWE LĄDY

Czasem emocje są decydujące. Kupuję przedmiot bo nie potrafię mu się oprzeć. Refleksja przychodzi w momencie gdy trzeba go sprzedać a tym samym opisać w sposób nie powodujący kompromitacji. Powoli zaczynam się oswajać ze sztuką plemienną Afryki. Rozróżniać z grubsza z której części kontynentu pochodzi, dostrzegać funkcje jakie spełniała w swej pierwotnej roli.

Na moje nieszczęście ostatnio nie oparłem się kilku przedmiotom pochodzącym z Nowej Gwinei. O sztuce Oceanii nie wiem nic poza tym, że czasem mi się podoba. Nie znam symboliki, nie potrafię odróżniać sztuki Aborygenów od sztuki Papuasów. No tu może trochę przesadzam ale tylko trochę. Każdy opis przedmiotu to mozolne przekopywanie się przez setki informacji w internecie. Nie zawsze zwieńczone sukcesem. Owszem, wychowałem się na przygodach Tomka Wilmowskiego w krainie kangurów i wśród łowców głów ale to trochę mało, żeby poznać zwyczaje i sztukę zamieszkujących te krainy pierwotnych plemion.

Pocieszam się, że niewiele osób w naszym kraju taką wiedzę posiada. Społeczność Papui Nowej Gwinei to setki całkowicie odrębnych i odseparowanych od siebie grup etnicznych. Plemiona posługują się ponad 850 różnymi językami. Tradycyjna wielopokoleniowa rodzina, wychowująca dzieci w całkowitej niezależności od jakiejkolwiek władzy sprawia, że problemem na tym terenie jest poligamia, kanibalizm, powszechna wiara w duchy i złe moce krzywdzące ludzi. Dość powiedzieć, że według raportu fundacji walczącej z przesądami, w Papui Nowej Gwinei w roku 2012, na śmierć za czary, skazano w wyniku tradycyjnych plemiennych procesów, więcej osób niż miało to miejsce w najgorszym roku średniowiecznej Europy. Nadal walki plemienne pochłaniają setki ofiar, tym bardziej, że walczące plemiona, zamiast maczet wykorzystują zdobycze współczesnej techniki. Wspólnota plemienna, choć zderza się z nowoczesnością, nadal pozostaje wielką wartością dla mieszkańców Oceanii. A tym samym plemienna sztuka, która do dziś pozostaje miernikiem ich tożsamości.

Nie inaczej ma się rzecz w Australii. Do starej tradycyjnej sztuki, jeszcze kiedyś wrócę. Dziś chciałbym tylko zwrócić uwagę jak stosunkowo niedawno odkryto sztukę Aborygenów i przetransponowano ją do świata sztuki współczesnej. Stało się to na początku lat siedemdziesiątych. Nauczyciel z prowincjonalnej szkoły w Pirtupi zauważył, że dzieci o wiele chętniej tworzą rysunki jeśli pozwolić im na wykonywanie ich bezpośrednio na ziemi. Mało tego, okazało się, że tak powstającymi rysunkami zainteresowani są także dorośli mieszkańcy osady. Biorą czynny udział w ich powstawaniu. Nauczyciel stworzył im odpowiednie warunki, oddając do dyspozycji nieużywaną stodołę. Zaczęły powstawać obrazy, zapełnione niezrozumiałymi symbolami, szlaczkami, wzorami. W ten sposób Aborygeni opisywali swój odchodzący świat. Obrazami mieszkańców Pirtupi zainteresowała się galeria z pobliskiego dużego miasta. Pierwszy „urobek” osady to, o ile dobrze pamiętam, 1500 australijskich dolarów.

Już w 1984 roku minister kultury Australii stwierdził, że to malarstwo jest największym odkryciem sztuki abstrakcyjnej Australii. Trafiło do National Gallery of Australia. Dziś ceny za dzieła najciekawszych aborygeńskich twórców sięgają sześciocyfrowych wartości i walczą o nie kolekcjonerzy i galerie sztuki na całym świecie.  

Powiązane produkty

Komentarze ()