W sezonie ogórkowym...

Opowieść nieco wakacyjna bo to wakacje są zwykle czasem zaskakujących wydarzeń, ekscytacji, przygód.

Kilka lat temu, na giełdzie, która dziś już nie istnieje w Waterloo w Belgii, kupiłem drewnianą rzeźbę. Za jakieś niewielkie pieniądze dziś kojarzę, że były to okolice 100 euro. Kupiłem bo mnie fascynowała, bo kinetyczna, trochę dziwna, zrobiona z egzotycznego twardego drewna. Kupiłem bo prowokowała do pytań co właściwie przedstawia, nie pozwalała pozostać mi obojętnym.

Przy zakupach często gubi mnie nonszalancja. Zakładam rzeczy z góry, widzę co chcę zobaczyć. Walczę z tym lecz czasem przegrywam. W przypadku tej rzeźby uznałem, że pochodzi z Afryki, że jest wytworem współczesnej sztuki afrykańskiej. Nigdy swojego sądu nie starałem się zweryfikować.

Był moment, że chciałem ją sprzedać. Zabrałem rzeźbę na Jarmark Dominikański, potem przez kilka miesięcy woziłem na warszawskie Koło. Nie pamiętam już dokładnie jakiej ceny żądałem. Myślę, że mogło to być między 1200 a 2000 zł. Rzeźba nie budziła zainteresowania, nie było żadnych ofert kupna więc wróciła na półkę w domu.

Kiedyś nieopatrznie powiedziałem żonie, że myślę iż przedstawia cud powstania i narodziny życia. Wskazałem miejsce, które w moim mniemaniu przedstawiało żeńską waginę. To był błąd. Powszechnie bowiem wiadomo, że żadna kobieta obcej waginy w domu tolerować nie będzie. Pod pretekstem zmiany wystroju wnętrza na świąteczny, żona wyniosła rzeźbę do piwnicy. Ta zniknęła z moich oczu i pamięci na parę lat.

W piwnicy bywam rzadko. Chodzę tam głównie po ogórki, które, żeby oddać kobiecie sprawiedliwość, żona robi świetne. Kiedyś w poszukiwaniu kończących się pikli natknąłem się na rzeźbę. Pomyślałem, ze to na pewno nie jest dobre dla niej miejsce i postanowiłem wystawić ją w moim sklepie. Potrzebny był profesjonalny opis. Co okazało się nie takie łatwe bo wpisanie sygnatury „moon” powodowało lawinę wyników. Udało się w końcu przy pomocy, fachowych sił biegłych w przeczesywaniu sieci, w postaci zięcia@ Bogdan Świątek.

Wszystko wskazuje na to, że twórcą rzeźby jest jeden z czołowych współczesnych artystów południowokoreańskich, Moon Shin (1923 -1995). Rzeźbiarz, który jeśli wierzyć recenzjom z jego wystaw, odbywających się na całym świecie, skierował południowokoreańską rzeźbę na nowe tory. Jako jeden z 24 artystów z całego świata został zaproszony ze swoimi dziełami na obchody 200 lecia Rewolucji Francuskiej, w którym to kraju cieszy się dużą estymą, bo tam zaczęła się jego wielka kariera. Jego 25 metrowa „The Harmony of Olimpic” uświetniała otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Seulu”. Tworzył głównie w brązie, drewnie i stali. Jego prace symbolizują harmonię organicznego kosmosu, podkreślają jego symetrię i piękno.

Rekordowa cena jego prac wyniosła 50 243 USD za dzieło bez tytułu, sprzedane na aukcji w Seulu w 2016 roku.

Rzeźba wróciła na honorowe miejsce w naszym domu. Żona też patrzy na nią nieco łaskawiej.

Powiązane produkty

Komentarze ()