"Walka kogutów"

Dawno mnie tu nie było. Nie do końca potrafię wytłumaczyć sobie i Wam ten fakt. Wrodzone lenistwo miało tu pewnie swój udział ale na pewno nie było decydujące. Rzecz jest poważniejsza. Myślę, że zdałem sobie sprawę z odpowiedzialności za słowo pisane. Nawet na takim forum jakim jest Facebook. Konkretnie chodzi mi o malarstwo Józefa Popczyka.

Kilka razy już o nim pisałem. Chwaliłem, propagowałem, wyrażałem rozczarowanie, że malarz nieznany, niedoceniony. Wszystko to pisałem z pełnym przekonaniem a nawet z przeświadczeniem, że robię zbyt mało.

Przyznaję więc szczerze, że wpis na blogu redagowanym przez Polish Art Corner, poświęconym polskiej sztuce pojawiającej się na aukcjach w Europie i Stanach Zjednoczonych, podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Wpis zawierał sugestię, że Popczyk to malarz nigdy nie istniejący, całkowicie wymyślony. Według autora sprawcą mistyfikacji ma być Andrzej Reszka, malarz malujący obrazy niemal identyczne jak te sygnowane Józef Popczyk i wystawiający swe prace w Polsce i za granicą.

Wcześniej Polish Art Corner wielokrotnie przedstawiał obrazy Józefa Popczyka pojawiające się na aukcjach w Zachodniej Europie. Choć trzeba uczciwie mu przyznać, że nie był jego entuzjastą. Zarzucał obrazom Popczyka plakatową niemal formę, krzykliwość kolorów, przeładowanie przedmiotami i osobami.

Polish Art Corner dla wielu kolekcjonerów a także ludzi zarabiających na handlu sztuką to postać ważna. Jego komentarze pełnią opiniotwórczą rolę. Z widoczną dla mnie satysfakcją, wytyka braki profesjonalizmu na polskim rynku sztuki. Jasne więc, że jego wpis spowodował chaos nie tylko w mojej głowie ale także zmieszanie wśród nabywców obrazów Popczyka.

Kiedy już trochę ochłonąłem, zacząłem się zastanawiać na czym oparłem swą wiedzę o malarzu Popczyku. Źródłem mojej wiedzy była właścicielka paryskiej galerii, podobnie jak ja zafascynowana tym malarstwem i oczywiście internet. Odtwarzając szlak swych wcześniejszych poszukiwań natknąłem się na wpis Sławomira Bołdoka w jego „Wędrówkach po internecie” z dnia 16.03.2015 roku. Bołdok stwierdzając, że robi to za Benezitem, przytoczył krótki biogram Popczyka i informację, że zaliczany jest on do grona członków Ecole de Paris.

Wielokrotnie wspominałem, że nie jestem historykiem sztuki ani tym bardziej jej teoretykiem. Podstawą mojej wiedzy jest doświadczenie zdobyte podczas kilkudziesięciu lat handlu na warszawskim Kole i innych giełdach antyków w kraju a od czasu przystąpienia Polski do Wspólnoty Europejskiej poznaję także handel antykwaryczny głównie we Francji. Dla mnie Sławomir Bołdok, autor licznych artykułów w czasopismach poświęconych rynkowi sztuki i antyków a także autor kilku książek poświęconych tej tematyce, jest prawdziwym autorytetem. Tym bardziej Benezit, poważne europejskie wydawnictwo, przedstawiające biogramy artystów.

Niestety, żeby nie było tak łatwo to w dostępnej mi edycji Benezita (słownik wydawany jest cyklicznie) wzmianki o Popczyku nie znalazłem a właściwie nie znalazł jej zaprzyjaźniony pracownik domu aukcyjnego. Więc albo Bołdok podał informację na zasadzie kopiuj wklej z zachodniego domu aukcyjnego wystawiającego obraz Popczyka nie sprawdzając jej albo istnieje edycja słownika, w której Popczyk jest obecny.

Trochę się w tym wszystkim można pogubić ale mam własną teorię dotyczącą związków Józefa Popczyka i Andrzeja Reszki. Zupełnie dla mnie nie wytłumaczalny jest pomysł, że Andrzej Reszka, malarz budujący własną pozycję, wystawiający w kraju i za granicą sygnuje część obrazów innym nazwiskiem i datuje je kilkadziesiąt lat wstecz. Czemu miałby służyć taki zabieg ? Obrazy Popczyka przez wiele lat sprzedawały się po co najwyżej kilkaset euro. Pewnie taniej niż sprzedawane w tym samym czasie obrazy Reszki. Czemu miałby sobie zadawać dodatkowy trud, wyszukiwać stare podobrazia, sztucznie postarzać farby.

Galeria, od której obrazy Popczyka kupowałem, w odpowiedzi na moje wątpliwości, przesłała mi skan faktury dotyczącej jednorazowej sprzedaży 300 obrazów Popczyka. Wyglądało to na zakup całego atelier nieznanego malarza. Takie transakcje na francuskim rynku nie są czymś nadzwyczajnym. Galeria zapewniała, że ta umowa została zweryfikowana. Nie wyobrażam sobie, że ktoś namalował 300 obrazów, poświęcił temu lata pracy i sprzedał je za marne pieniądze. Wydaje mi się to nieprawdopodobne.

Natomiast prawdopodobne wydaje mi się, że podczas pobytu we Francji w latach osiemdziesiątych, szukający swej drogi twórczej, Andrzej Reszka natknął się na obrazy nikomu nie znanego Popczyka i zainspirował się nimi na tyle, że zupełnie przejął jego styl malarski.

Dziś siedzi cicho i nie odpowiada na żadne publicznie zadawane pytania. Myślę, że nawet zaciera ręce, bo wiadomo, nie ważne co mówią byleby nie przekręcali nazwiska.

Jestem też przekonany, że wzrastające w szybkim tempie ceny obrazów J. Popczyka stworzyły pole dla licznych fałszerstw ale jest to kwestia ostatnich dwóch lat. Sam widziałem obrazy sygnowane J. Popczyk, za które nie dałbym złamanego euro. Malarstwo Popczyka jest niestety technicznie dość łatwe do podrobienia. Ale takie fałszerstwa są także dość łatwe do zweryfikowania przez współczesną technikę, którą dziś dysponuje każdy większy dom aukcyjny.

Kończąc jestem osobiście przekonany, że malarz Józef Popczyk istniał i malował budzące do dziś emocje i podziw kubistyczne obrazy. I będę w to wierzył dopóki ktoś czarno na białym nie udowodni, że jest inaczej.

Powiązane produkty

Komentarze ()