Francuskie zakupy.

Prawdę powiedziawszy nie jest łatwo. Wyprawa w styczniu na zakupy antyków we Francji nie jest najlepszym pomysłem. Sporo mniej wystawców,wyraźnie mniejszy asortyment. Działają nieliczne tylko domy aukcyjne. Nie pomaga aura. Zimno i deszcz sprawiły, że ludzie wystawiający swój towar pod gołym niebem zrezygnowali. Wypełnione po brzegi w innych miesiącach place, teraz ziały pustką.

Osobiście miałem trochę szczęścia bo na jednej z giełd pojawiła mini kolekcja rzeźby współczesnej i po długich negocjacjach udało mi się kupić kilka naprawdę ciekawych rzeźb z brązu. Wkrótce więc pojawi się zapewne ciekawa oferta w moim sklepie. Kupiłem także sporo sztuki afrykańskiej. I sądzę, że tu też miałem szczęście bo większość zakupów to przedmioty rzadkie, stare, wyrastające ponad najczęściej spotykaną afrykańską mizerię. Zawsze będąc we Francji staram kupić jakiś polonik. Tym razem spotkałem obraz Zdzisława Lachura. Korzyść więc podwójna bo to i polonik i judaica.

Wiozę do kraju kilka ciekawych grafik. Dalego, Picassa, Vasarellego. Nie są to może najbardziej cenione pierwsze wydania ale nie są to też współczesne komputerowe odbitki.

Próba podsumowania wyjazdu kończy się smutną refleksją. Na francuskich rynkach przez nas odwiedzanych jest coraz mniej towaru i jest on dostępny w wyraźnie wyższych cenach.

I jeszcze jedna smutna refleksja. Człowiek nigdzie nie może czuć się bezpieczny. W kulturalnej stolicy świata, w Paryżu, w sieci nie najtańszych hoteli, gdzie za dwie doby w dwóch dwuosobowych pokojach zapłaciliśmy ( włączając opłatę za parking) ponad 300 euro kolegę pogryzły pluskwy. Mamy XXI wiek i takie rzeczy w centrum Europy nie powinny mieć miejsca. Mnie żarłoczne insekty niezbyt lubią w czym przejawiło się moje szczęście, o którym wspomniałem na początku, i które mam nadzieję nie opuści mnie do końca wyprawy. A przed nami jeszcze dwa dni o czym doniosę wkrótce.

Komentarze ()