Szkolenie Gustawa i odnaleziona rzeźba.

Szkolę Gustawa do stróżowania. Niestety chyba nic z tego nie będzie. Nie dość, że bydle jest głupie to jeszcze podobnie jak jego pan, leniwe. Obaj działamy wbrew zasadzie „ co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, co masz zjeść dzisiaj, zjedz jutro”. Gustaw jest mistrzem jeśli chodzi łamanie drugiej jej części bo zeżarłby wszystko, co trafia w pobliże jego pyska, ja dostałbym medal za odkładanie spraw na potem.

Taka historyjka. Kilka lat temu kupiłem we Francji rzeźbę. Nie jestem fanem ceramiki ale ta mi się spodobała. Widziałem w niej reminiscencje barokowych kobiecych popiersi z włosami upiętymi w wysoki kok. Urzekła mnie piękną fakturą, kubistyczną formą, nowoczesnością. Dodatkowo sprzedawca zachęcił mnie pokazując rzeźbę w internecie i jej wysokie notowania aukcyjne. Poprosiłem o rachunek z nazwiskiem artysty. Nazwisko wyryte na podstawie potraktowałem jako sygnaturę i więcej się proweniencją rzeźby nie zajmowałem.

Z czasem ta spadała coraz niżej w kategorii ulubione. Najpierw zniknęła z półki ekspozycyjnej dużego pokoju, potem przemieszczała się po różnych zacienionych kątach mieszkania, w końcu żona, pod pretekstem braku miejsca na jej świąteczne dekoracje wyniosła ją do piwnicy. Na parę lat niestety. Bo, tu znów posłużę się maksymą, co z oczu to i z serca.

Wróciłem do rzeźby przy okazji organizowania sklepu. Przetrwała próbę czasu. Dziś znów mi się podoba. Ma nadal wszystkie zalety dla, których ją kupiłem. Oprócz jednej. Przez lata zaginął rachunek jej zakupu a wyryte na podstawie nazwisko, które brałem za sygnaturę autora raczej nią nie jest, bo wpisywane w różnych konfiguracjach w wyszukiwarki donikąd nie prowadzi. Więc gdyby ktoś coś to chętnie skorzystam.

Powiązane produkty

Komentarze ()