Św. Anna Samotrzecia. Płaskorzeźba. Egino G. Weinert (1920-2012)

600,00 zł
Brutto

Rzeźba jest prymitywna ale nie dajmy się zwieść pozorom.


Urzekły mnie w tej płaskorzeźbie prostota i surowość ukazania świętej rodziny. Natychmiast przypominają mi się romańskie rzeźby i obrazy. Żeby była jasność: w żaden sposób nie porównuję tej plakiety do sztuki romańskiej. Po prostu takie mam skojarzenia. Może z powodu podobnej jak w okresie romańskim hieratyczności w sposobie przedstawienia postaci.  

Rzeźba jest prymitywna ale nie dajmy się zwieść pozorom. To efekt zamierzony przez artystę. Tak miało być, nie mam co do tego  najmniejszych wątpliwości. Szkoda tylko, że artysta nie podpisał swego dzieła. Nie ma nic najmniejszego gmerka, znaku giserni czegoś co pozwoliło by przypisać komuś plakietę. Jest prawie pełnoplastyczna co dość rzadkie w przypadku płaskorzeźby.

Nieduża jej wymiar to 16 na 20 cm. Wykonana z brązu, ma ładne, podkreślające głębię patyny.

Nie zmieniam nic w pierwotnym opisie płaskorzeźby po tym jak otrzymałem informacje dotyczące  jej autora. Przy okazji dziękuję Panu, którego znam jedynie adres mailowy, więc jasnym jest, że nie udostępniam publicznie.

Autorem plakiety jest Egino G. Weinert. Plakieta przedstawia Świętą Annę Samotrzecią. Pewnym usprawiedliwieniem, że pomyliłem ją z Józefem, niech będzie fakt, iż na wszystkich wizerunkach jakie znam Św. Anna delikatnie mówiąc ma męski typ urody. Mówiąc nie delikatnie jest po prostu brzydka. Niemniej to świętej rodzinie jest prawdziwe.

E. G. Weinert to postać bardzo ciekawa. Planował zostać zakonnikiem. Trafił do przyklasztornej szkoły uczącej zawodu złotnika i otrzymał tytuł czeladnika. Studia artystyczne w świeckiej szkole wyższej były pośrednio przyczyną usunięcia go z klasztoru przed otrzymaniem święceń. Konserwatywni benedyktyni nie byli w stanie tolerować rysunków nagich kobiet. Mimo to przez ponad 70 lat pracy twórczej artysta religii chrześcijańskiej pozostał wierny. Stworzył dzieła sztuki sakralnej a nieraz całe wyposażenie dla kościołów w całej Europie, Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Izraelu, Egipcie, Chinach, Japonii i Korei Południowej.

Bliskie kontakty z papieżem Janem XXIII spowodowały, że jego prace trafiły do Muzeum Watykańskiego. Cenił go także Jan Paweł II. Własne studio w Koloni i drugie w Costa Blanca w Hiszpanii zapewniły finansowy sukces. Powielał i rozpowszechniał swe dzieła propagując tradycyjne wartości religii. Także warsztatowo E.G. Weinert był tradycyjny. Odwoływał się do tego co w sztuce sakralnej już było, co uznane i piękne. Przywrócił sakralnej sztuce XX wieku emalię komórkową. Nie znaczy to, że nie cenił sztuki awangardowej. Osobiście znał i współpracował z Pablo Picasso, Marc Chagall, Jean Miro. Osiągnął to wszystko mając jedną tylko rękę. Drugą stracił w wyniku wybuchu miny w 1945. Na koniec ciekawostka. Jego ojciec w latach trzydziestych zmienił nazwisko. Wcześniejsze brzmiało Przybilski.

Specyficzne kody